Prezentujemy list, który otrzymaliśmy z okazji 75-lecia szkoły

Prezentujemy list, który otrzymaliśmy z okazji 75-lecia szkoły

Nazywam się  … choć raczej nie chodzi mi o nazwisko, lecz bardziej o przyjętą popularnie nazwę -„Elektryk”, bo z oficjalnymi nazwiskami … powiedzmy nazwami przez lata bywało różnie. A na imię mam po prostu – Szkoła. Jak widać łączę w sobie pierwiastki: męski i żeński, co daje mi poczucie pełni, lecz nigdy spełnienia, bo gdyby tak było musiałabym już dawno osiąść na laurach, a ja przecież wciąż jeszcze poszukuję, jestem dynamiczna i rozwojowa. Urodziłam się 15 października 1946 r. w Nowej Soli, w mieście leżącym nad rzeką. A nad rzeką jest zawsze „panta rei”, zawsze wszystko płynie, wszystko się zmienia. I tak też było ze mną. Na początku nazywałam się Publiczna Dokształcająca Szkoła Zawodowa, i byłam pierwszą taką szkołą w ówczesnym powiecie kożuchowskim. Po roku zmieniłam nazwę na Publiczną Średnią Szkołę Zawodową, a w kolejnym na Państwową Średnią Szkołę Zawodowa, by już po kilku latach stać się Zasadniczą Szkołą Metalowo-Odlewniczą, a potem Zasadniczą Szkołą Metalowo-Elektryczną. W 1959 r. zostałam Zasadniczą Szkołą Zawodową nr 1. W 1965 r. powstało przy mnie Technikum Elektryczne, a  cztery lata później Techniku Przemysłowo-Pedagogiczne, które ostatecznie stało się Pedagogicznym Studium Technicznym. Średnią Szkołę Zawodową przemianowano na Liceum Zawodowe, a całą mnie nazwano w 1974 r. Zespołem Szkół Elektrycznych. Przez 28 lat tak właśnie się oficjalnie nazywałam. Poczułam wreszcie pewną stabilizację, lecz znów przyszedł czas na zmiany, pamiętacie „panta rei”. Utworzono gimnazja, więc i ja musiałam dopasować się do tych zmian, dopasować się nazwą. Zmieniłam ją w 2002 r. na Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 „Elektryk”, bo po 10 latach nazywać się już inaczej – Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego „Elektryk”. I tak pozostaje do dziś. W ciągu swojego dotychczasowego życia kilkakrotnie zmieniałam także miejsca zamieszkania, a także zmieniano mi adres. Przez pierwsze trzy lata mieszkałam „kątem” u przyjaciółki – Liceum. I wreszcie pierwsze własne mieszkanie, skromne, ale własne, przy ulicy Cmentarnej, nomen omen, ale jak widzicie żyję i mam się dobrze. Cmentarną w 1952 r. przemianowano na Makarenki, a w 1991 na Szarych Szeregów. Gdy w 1964 r. dobudowałam drugą część mieszkania i ponownie zmieniłam adres na Dzierżyńskiego, którego w 1991 r. zastąpił Witos. W 2012 oficjalnie dorobiłam się kolejnego budynku i adresu na Piłsudskiego. Obecnie mieszkam przy ulicy Kościuszki w budynkach odziedziczonych po przyjaciółce „Odlewniaku”, z którą połączyłam się w 2017 r.  Po remoncie wprowadziłam się tam dwa lata później. Mam dwa nowoczesne, przestronne budynki i dodatkowo jeszcze halę sportową. A swoje dawne mieszkanie sprzedałam. Zmieniali się także moi opiekunowie i współpracownicy. Przez pierwsze dwa lata mojego życia byli nimi Bolesław Głowacki i jego „grono” – 11 ludzi. Potem przez rok opiekowała się mną jedyna kobieta – Helena Głowacka, a po niej Władysław Darda, którego w 1951 r. zastąpił na … 30 lat Jerzy Grigowicz. Gdy odszedł na emeryturę jego miejsce zajął na dwa lata Zbigniew Mazurkiewicz. Po czym na kolejnych osiem lat Zbigniew został, ale już Kolasa. Przez kolejnych osiem lat opiekę nade mną sprawował Adam Wilas, a w 1999 r. ta rola przypadła Włodzimierzowi Nowickiemu. Od 2003 r. czuwa nade mną Grzegorz Königsberg. W ciągu tych lat powiększało się moje grono, było ich kilkuset. Razem wykształciliśmy i wychowaliśmy ponad 15 tysięcy młodych ludzi, którzy kończyli zawodówki, technika, licea ogólnokształcące – profilowane, licea techniczne i zawodowe, zdobywając przeróżne zawody i tytuły. Nie byłam i nie jestem tylko teoretykiem, jestem bardzo praktyczna. Dlatego też przy naszym domu powstały warsztaty, które istniały przez 50 lat, od 1950 do 2000 r. Dziś mam nowoczesną bazę, gdzie wszyscy mogą sprawdzić swoje praksis, a zmęczeni odpocząć korzystając z patio. Zaczynałam od ołówka i kartki papieru, a teraz nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez komputerów, radiowęzła, telewizorów czy tablic multimedialnych i projektorów. A zapiski dokonuję w dzienniku … elektronicznym. Mam nawet swoją stronę internetową, a znajdziecie mnie także na fejsie. Wokół mnie zmieniała się także rzeczywistość. Na początku otaczał mnie czarny kolor stalinizmu, potem szaro-bury PRL, aż wreszcie w latach dziewięćdziesiątych ożyły kolory i stało się pięknie. Pomimo opieki nade mną tylu ludzi, zapragnęłam mieć swojego duchowego patrona. Bili się o mnie Sienkiewicz z Zawadzkim, Skłodowska z Kopernikiem i Sucharskim, ale ja 20 maja 1978 r. wybrałam skromnego, szerzej nie znanego naukowca Włodzimierza Krukowskiego, był mi po prostu bliższy z racji swoich badań i pracy. Przez wszystkie te lata starałam się dbać o tych, którzy przychodzili do mnie. Czasami przyjeżdżali z daleka, więc dla nich stworzyłam bazę mieszkaniową – internat. Mogli w nim zamieszkać już w 1950 r. Po dwudziestu latach zbudowałam im większy i przestronniejszy na 300 miejsc. Żywiłam ich na stołówce, a teraz zapewniam moim podopiecznym sklepiki z jedzeniem. Dziś internatu już nie mam, ponieważ przemieszczanie się stało się łatwiejsze i prostsze. No cóż … znów „panta rei”. Nie wszystko zawsze wyglądało tak pięknie. Zdarzały się też chwile grozy, jak choćby nieszczęsna powódź w 1997 r., już myślałam, że z mojego domu nie zostanie nic, ale przetrwałam. Lubię być twórcza, ale też lubię rywalizować i pokazywać to co potrafię. Dlatego uczestniczyłam w niezliczonej liczbie konkursów, olimpiad, sesji naukowych związanych z naukami ścisłymi, technicznymi, przyrodniczymi czy humanistycznymi. Moi podopieczni zdobywali nagrody, puchary, wyróżnienia, a także indeksy na wyższe uczelnie. A za najdłuższą lekcję języka polskiego w 2002 r. wpisano mnie nawet do Księgi Guinnessa. Mam też zacięcie artystyczne … budowałam średniowieczne grody, warzelnie soli, czy łuki tryumfalne, promowałam lubuskie wino i miód, segregowałam śmieci … bo jestem też proekologiczna. Fotografuję, maluję, rysuję i gram na różnych instrumentach, mam nawet od 1972 r. swoją własną orkiestrę dętą i zespoły muzyczne. Wystawiam sztuki teatralne, przedstawienia kabaretowe, jasełka, organizuję pokazy mody. Nie stronię od fajnej zabawy, bo poprzez taniec też wyrażam siebie. Och na iluż to byłam dyskotekach, studniówkach, balach czy półmetkach, miałam nawet przez pewien czas własną klubo-kawiarnię. Uprawiam sport: piłkę nożną, siatkową, ręczną i koszykówkę, jeżdżę na nartach, na rolkach, na rowerze, gram w badmintona, tenis stołowy i ziemny, w unihokeja, uprawiam też sztuki walki. Gram też w szachy, warcaby i gry planszowe, a ostatnio również w gry internetowe. Uczestniczę w zawodach sportowych na różnych poziomach i uwierzcie mi zawsze wracam z nich z tarczą, zwycięska. W latach sześćdziesiątych miałam już swoje własne boisko, a teraz ćwiczę na świetnej hali sportowej. Stąd moje sportowe sukcesy. Tym wszystkim co mam, co sama osiągnęłam dzielę się tez z innymi. Oddaję swoją krew potrzebującym, organizuję akcje charytatywne i zbiórki pieniędzy na szczytne cele, dbam o zwierzęta. Służę pomocą lekarską, pedagogiczną i psychologiczną. Podpowiadam wielu osobom jak mają pokierować swoim życiem zawodowym … mogę żartobliwie powiedzieć, że jestem non stop w Szoku. Nieustannie podróżuję. Zwiedziłam już prawie całą Europę, byłam w Ukrainie, Rosji, Litwie, Łotwie i Estonii, w Danii, Niemczech, Szwajcarii, na Bałkanach i w Grecji, we Włoszech i w Watykanie, w Hiszpanii i Portugalii, Belgii i Holandii, na Węgrzech i w Austrii, a także w Wielkiej Brytanii. Przemieszczałam się różnymi środkami transportu: rowerem, samolotem, pociągiem, samochodem i autobusem i statkiem. Znam języki obce: rosyjski, angielski, niemiecki, francuski, a teraz poznaję ukraiński. Dużo czytam, mam swoją zasobną bibliotekę. Co roku śledzę, kto dostał nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Prenumeruję gazety i czasopisma, bo zawsze trzeba być z wiedzą na bieżąco. Mam nawet swojego pisarza, który na swoich spotkaniach autorskich zawsze o mnie wspomina. Fascynuje mnie słowo dzięki, któremu mogę wyrażać swoje myśli i uczucia. Dlatego biorę udział w różnych konkursach: oratorskich, ortograficznych i recytatorskich. Ze słowem łączy się też obraz, dlatego lubię oglądać dobre filmy. Przez wiele lat w ramach tzw. „ścieżki filmowej” zafundowałam sobie i moim podopiecznym seanse z najlepszymi filmami. Poznałam przez tych 75 lat wielu znanych ludzi: polityków, artystów, sportowców, a nawet papieża. Jestem zawsze chętna i otwarta na współpracę z innymi szkołami, instytucjami, zakładami pracy, władzami o różnych szczeblach, służbami mundurowymi i kościołem. Przez wiele lat w moim domu działały i działają do tej pory różne organizacje: harcerze, młodzi socjaliści, kluby wiedzy, koła zainteresowań, PCK, sekcje sportowe. Ukrywałam też w swoich murach tajną organizację anty-komunistyczną. Teraz mam nawet swoich „żołnierzy” i własny młody samorząd, a także związki zawodowe. Na finanse nie narzekam, bo dobrze nimi gospodaruję i zarządzam, aczkolwiek więcej pieniędzy zawsze się przyda. Z punktu widzenia gospodarczego jestem zadbana, w domu mam zawsze posprzątane i wszystko na czas naprawione. Nieustannie się zmieniam, modernizuję, ulepszam, zmieniam ubiory i makijaże, bo lubię być piękna i nowoczesna. Jaka będę w wieku 100 lat … nie mam zielonego, a nawet czerwonego pojęcia, ale jedno mogę wam obiecać … będę żyła pełnią, jak dotychczas. Czekam na was za 25 lat … liczę na to, że znów się spotkamy. Pozdrawiam wszystkich ….  Wasza Szkoła … „Elektryk” Ps. I pamiętajcie … pomimo tego, że „panta rei” … ja trwam, bo jestem jak fundament, możecie się na mnie oprzeć, możecie na mnie budować swoje życie.  
https://ckziu-elektryk.pl

Pin It on Pinterest

Skip to content